Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 grudnia 2011

Usual situations

Stare przysłowie mówi: "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". Muszę się zgodzić z tymi słowami, gdyż miłą odmianą jest dla mnie odwiedzenie domu rodzinnego, w którym mogę spotkać się z bliskimi, wypocząć po męczących dniach, stresach, naładować akumulatory na następny czas i przede wszystkim porządnie się wyspać. Na poczekaniu mogłabym stworzyć kolejny cytat o niezawodnym i wygodnym łóżku, którego nie można zastąpić :)

Ten tydzień należał z jednej strony do udanych, a z drugiej strony do mniej korzystnych. Zaliczyłam ustną prezentacje na NOK, udało mi się przeżyć niezwykle nużący wykład, z którego czeka mnie napisanie 4-kartkowego sprawozdania, a do tego zbliża się czas świat Bożego Narodzenia, mających w sobie ten specyficzny klimat i urok. Jest to chyba moje ulubione święta, przez co czekam z utęsknieniem na nastanie tych wyjątkowych dni :)

Niestety nie mogę zapomnieć o wczorajszym wieczorze, w którym przez przypadek zalałam laptop gorącą herbatą... Ten kabel na podłodze prawdopodobnie czekał tylko za moim potknięciem i strąceniem gorącego płynu z kubka... Wciąż żyję nadzieją, że wszystko będzie z laptopem w porządku, chociaż gdy jeszcze kilka godzin temu mogłam go włączyć, obecnie dziwnym zbiegiem okoliczności się zawiesił i za nic w świecie nie mogę go ponownie włączyć... Coś czuję, że jutro czeka mnie poważna rozmowa z informatykiem i ocenienie strat...

czwartek, 1 grudnia 2011

"I shot for the sky"

Od samego weekendu zaczął mi wracać dobry humor, który w poprzednim tygodniu mi nie służył. Nie miałam zbyt wiele powód do radości, a studia tego nie poprawiły, a jedynie pogorszyły ten stan rzeczy. Cieszę się, że wszystko stopniowo powróciło od chwili, gdy okazało się, że przysłali mi długo wyczekiwane prawko :) Miałam z tym kilka drobnych problemów, ale wszystko zostało już załatwione. Po raz pierwszy mogłam pojeździć autkiem w roli kierowcy :) Nie będę zaprzeczała, że tak naprawdę miałam lekkie obawy. Stresowałam się, chociaż był to bardziej stres motywujący. Ciężko się przerzucić niedoświadczonemu kierowcy z L-ki, na zupełnie inny samochód. Coś wiem na ten temat :)

Dzisiaj byłam na spotkaniu/wykładzie, na którym jednym z uczestników był Mateusz Damięcki. Przyjechał do Torunia jako ambasador wspieranej przez niego akcji. Muszę się przyznać do tego, iż znacznie bardziej interesowała mnie jego osoba, niż sam temat dyskusji :) Jestem ciekawa ile osób poszło tam z podobnych pobudek :) Najbardziej byłam zaskoczona z faktu, że spokojnie można było do niego podejść i zamienić z nim kilka słów. Nie czułam takiego dystansu, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w sympatii do jego osoby :) Coś czuję, że nasze wspólne zdjęcie w najbliższym czasie dołączy do innych fotografii, które już wcześniej umieściłam na ścianie :)

Załączam do postu utwór, który za każdym przesłuchaniem wzbudza we mnie podobne emocje. Odkąd usłyszałam go w jednym z odcinków amerykańskiej serii So you think you can dance, nie mogę przestać tego słuchać...